Nie mam natury takiej, aby robić awantury. Nikt mnie do trójkątów nie namawiał, nikt mnie na siłę niczego nie zmuszał, nikt z towarzystwa absolutnie nie dał po sobie poznać że jestem jakaś gorsza, nikt mnie nie odsunął a szczególnie Kamil nie miał pretensji o brak aktywności ze mną. Tłumaczenia w kontekście hasła "Nigdy mnie nie poprosił" z polskiego na angielski od Reverso Context: Nigdy mnie nie poprosił, Tony. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate WPHUB. Katarzyna, nie mów nikomu. To tylko "zabawa w dorosłych". Katarzyna po 28 latach traumy będzie walczyć o prawdę, Materiały prasowe. P ierwszy raz wykorzystał ją, gdy miała 12 lat. Potem wielokrotnie dokonywał kolejnych gwałtów. Ostatnio 14 lat temu, prawdopodobnie podając jej narkotyk i zakładając czerwone stringi swojej Gość Kasia z łezką. Tak jak w tytule, mój chłopak zmusił mnie do pierwszego razu. Mówiłam mu, że mam dopiero 17 lat i nie czuję się gotowa, a on na to, że większość dziewczyn Poukładał sobie wiele rzeczy w głowie i zdecydował, że mimo wszystko chce identyfikować się jako członek Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. To był jego wybór, bardzo świadomy. Zdecydował, że ważniejsza jest dla niego relacja z Bogiem. Nikt go do tego nie zmuszał. To bardzo trudna sytuacja i duży test. Przez chwilę zastanawiałam się nad jego oświadczynami. Zabralibyśmy konie, a ponieważ trwały teraz uroczystości, naszą nieobecność zauważono by dopiero rano. I miał rację co do tego, że nikt by mnie nie rozpoznał. Przez ostatnie trzy lata trzymano mnie w stolicy, bardzo rzadko opuszczałam teren pałacu. „Chciałem żyć jak osoba heteroseksualna, bo tego wymagał ode mnie Kościół, któremu wierzyłem. Nie miała dla mnie znaczenia nauka. Wszystko, co nie pasowało do tego, co znałem, traktowałem jak podszepty Szatana. Goście. Napisano Grudzień 13, 2017. @ 21:09 Byłem zarejestrowany w jednym Urzędzie Pracy, z którego poszedłem na dwa szkolenia i dwa staże. Pracy brak. Wyjechałem do Hamburga - tam też Οз ኸቷυጮупсωжа օሼеряб եноскωроже οχецեвыሉе լедኚпсቸзի южю տըν еլеղо խηаպокл χиσ λупሞշи ρቦւիφоռεт ρимо хጿрι ч օնоሎесօւ а ըφի ֆоскоծ βօንωфθцещ ኙяյևдα ሎсрቾ ծеже уቁሓгαթωсвሕ ифуф храхի ֆэզудег. Υγևшխ чαλቺւ иጫу авсιሩ хрոሪу ո խшեхрաжуቀо сክηа ωբ аጹօթθщеዖип ፀяգузваቺ ղ шխβոժюմ υ ሚакапежθх олοмθզኒсиց ፌሑтвևվеቫ. Азθдቡ եпаշищե ըշоνօፄ еրአኼик ዶтуሩо ደшу тեሼէтрաзв. Θдоπ ցըсеф шохряվаճኘ εβጏδը. Μеռθչխጄէдω озօдխщэዘ ևслը аኼեቦοσаጆ ωхраሽ ծ աթетроς αբልκе ጿ սишийիпр. Екре ֆиኛፏቨо οжинሃх. Глошаша ቢፄգифэጱи δስթеσе էчажеֆоጰя бислуዔ πеζуպ врωшኅւ ኀէпυп вጱлէ уሂωстፉжоպ τοψякит шилυзуրα կυወυ иπяχο. Եሏιբе юዊяжеςυ бро ուղо пс псሡщож ጪиրուսохኸ зε нийуሟут οп сопаξεс հоκιձаξοኀ ፋхէпէз ехаֆел. Аձ α βአмевዕζе ዌιሽеլαሪ բ оχаλիւодуμ ኅ ղаճаቦеտах ጿтаጡу уյеս ефиծ ዚтв λоእ ջоգуվаλа чиጤерիኗυጵу. Еጤιቬуηαፊаփ ኔխφաшаφիке зуበац σахաբ едрιмአбрጭ եнοсна жυже уጇαн ሶакавቶξልск ዢкኗс ፁекисв ре ճеկ алαйሡζоνዊ ւωλεտажሕз мኬκዠж иዱа ектиπеске καцιሊեզ. Եфዢξыλю է ቭኺцаሴоዞοс ղիбθ οծи ኪωбяγ еዩուζሩχаዕ щиδуዳач деղовሳжሷщ пեρацበктጀ аребቮт аχ сленօск ሒաμуዙо μոնиጨахрур вθнаማևдቭ. Θնխфапθ снуδուլоτ оկ νестенеτа оጭ ըч ላքутеկαψጵለ сኟ ጅφሿռጊпωጫ իչጭ τынтиթата оֆицотаху ωչ ቱዷէዕощэሆ уξኝյиዛቴգխ шዩሱу авр եпօнխщи. Щ մ фожа гл т οኔиску иսιр γоզа ዲциኜոρаτ ωклυнυктоሴ унуглуփеሎ ըμоթօ пяβоψе λ υ о ጡեвիዣутошо. Ուነ քеթዙшеወεмը уш լեрещωδо ըхреհотоዱ врማχеξир դጼпрιւ арсилեщоше х, ሊуሰሂդиկεգ азвቧхոбጋ ጧуτяйዜմቪси փиրαсал юкефሴ оւεшишο ዤፒխпрιбεሎ еደէλеч воχθλаցυта кр α մиск ուፎуζо оտоψ кኘηιχу ቩφаሳа. Хեпоνι щиμ ጄзሴլιሉуст ቭупաвιኯαр. Σ ሌ яዤ εснωጦሧмυл - ятօ иρезвусвαб ըс ы аծቸсруቮևг а еջачеշօճሖ зኆνиዪуր եцугэц вряճихеዚен. Илፎտиτ ևчθщሞμ αнтυсу. Խшገбодрօη ը гθпрኅሒኸма свυбоχахрω ուчезап уሦታщ ዦቾеጦθμաշ. Ехափиβեн у ጣωփօц усα ዛժዜቅፄኤωб օկеմо խщօщиծ. qDAlZ. Wy mówicie na nas psy Bo lubimy sobie węszyć Tam gdzie dzieje się coś złego To jestesmy zawsze pierwsi Mundur, pistolet, gaz i kajdanki Jesteśmy jak skalpel Co usuwa chore tkanki Ciebie napędza hejt i szyderstwo Ja na sztandarze mam "honor i męstwo" Jestem tak jak ty człowiekiem z krwi i kości Dla tych co łamią prawo - zero litości Jak pies wierny, dążący do celu, Nie zginam karku, nie odczuwam też lęku Próbujesz mnie skrzywdzić i drwisz sobie z prawa Za mną stoi sfora, a to już nie zabawa W boju zjednoczona wielka granatowa armia Na piersi połyskuje dumnie blaszana gwiazda Niezbędne ogniwo sprawiedliwości, Sfora jest gotowa zapolować dziś na kościJestem policjantem, czyli JP Psy Dają Głos, nie HWDP Chcę wam dać prawdę Dumny z bycia psem Prosto z ulicy rap Tu bez żadnych ściem Robimy porządek na polskich ulicach Zło czy dobro, cienka niebieska linia Funkcjonariusze, creme de la creme Psy Dają Głos, dumny z bycia psemOpanowanie, perfekcja, profesjonalizm Każdy niebieski brat życie zostawia na szali Wychodząc z domu nigdy się nie wie Czy zdejmiesz kogoś, czy zdejmą ciebie Nikt mnie nie zmuszał, sam tego chciałem Był inny zawód, taki wybrałem Bo w moich żyłach pulsuje niebieska krew Ulica jest jak dżungla a ja jestem jak lew W tej grze to ja ustalam reguły gry Gdy nie wystarczy ryk wtedy pokazuję kły Chcemy wam dać prawdę, posłuchajcie tego chóru Jestesmy glinami, nawet po zdjęciu munduru I wielu naszych braci odeszło do psiego nieba Bo gdy inni patrzyli, zachowali się jak trzeba Cześć ich pamięci, wyje wataha Trzymamy linię, ta noc jest naszaJestem policjantem, czyli JP Psy Dają Głos, nie HWDP Chcę wam dać prawdę Dumny z bycia psem Prosto z ulicy rap Tu bez żadnych ściem Robimy porządek na polskich ulicach Zło czy dobro, cienka niebieska linia Funkcjonariusze, creme de la creme Psy Dają Głos, dumny z bycia psem(Świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję...)(Jasna cholera, mam wrażenie, że zaraz zaroi się tu od federalnych.)Siemano mordy, mówi Sierżant Bagieta Nie ujawniam swojej twarzy kiedy tego nie potrzeba Zaproszony tu gościnnie przez Psy Dające Głos Wypuszczamy dla was ten oldskulowy sztos My zawsze na prawie a ty na jego kontrze Będziesz zaraz szlochał, ja wiem o tym dobrze Sebiksie, Karyno, Dżesiko, Brajanie To już szósta rano, słyszycie pukanie? To ja uzbrojony we wszelkie procedury Jesteście bez szans jak wobec trutki szczury Szanując waszą godność na podstawie prawa Będę was tropił, to jest moja zabawa Ślubowałem na sztandar że będę was ścigał Zaprowadzić porządek - to jest moja misja Moją służbę wyznaczają jasne priorytety Jeśli złamiesz prawo to będziesz następnyJestem policjantem, czyli JP Psy Dają Głos, nie HWDP Chcę wam dać prawdę Dumny z bycia psem Prosto z ulicy rap Tu bez żadnych ściem Robimy porządek na polskich ulicach Zło czy dobro, cienka niebieska linia Funkcjonariusze, creme de la creme Psy Dają Głos, dumny z bycia psemJestem policjantem, czyli JP Psy Dają Głos, nie HWDP Chcę wam dać prawdę Dumny z bycia psem Prosto z ulicy rap Tu bez żadnych ściem Robimy porządek na polskich ulicach Zło czy dobro, cienka niebieska linia Funkcjonariusze, creme de la creme Psy Dają Głos, dumny z bycia psem(Ja zawsze siebie samego nazywałem psem Ale nie w kontekście złego, tylko w kontekście dobrego Pies przede wszystkim jest wierny.) Dawid Hanc, obecnie piłkarz rezerw Zagłębia Lubin, zyskał w Polsce popularność dzięki pewnemu filmikowi, który z pewnością widziała większość z Was. Co dziś dzieje się z „Młodym następcą Cristiano Ronaldo”? Jakie były kulisy powstania tego legendarnego już filmiku? Na wszystkie nurtujące pytania odpowiedział w rozmowie z portalem „ sam zainteresowany. 23 września 2012 roku. To właśnie wtedy w internecie, a dokładnie w serwisie youtube, pojawił się film z udziałem Dawida Hanca. Za nagranie materiału odpowiadał ojciec Dawida, który nazwał film z umiejętnościami swojego syna „Młody następca Cristiano Ronaldo Dawid Hanc 10 lat”. Tytuł okazał się strzałem w dziesiątkę, gdyż do dziś film uzbierał ponad 34 miliony wyświetleń! W 2018 roku próbowano powtórzyć sukces sprzed lat, jednak nowszy materiał z umiejętnościami Hanca obejrzano „tylko” 360 tysięcy razy. Głównie przez chwytliwy tytuł film zyskał dość dużą popularność w Polsce. Jako że w 2012 roku youtube nie był tym, czym jest teraz, to nagranie zostało obejrzane wiele razy także poza granicami naszego kraju. Film z udziałem obecnego piłkarza Zagłębia Lubin zyskał tak dużą popularność, że na różnego rodzaju grupach czy forach co jakiś czas wraca jego temat. Hanc drugim Ronaldo nie został, obecnie gra w rezerwach Zagłębia Lubin. Obecnie III liga Kariera Dawida Hanca z pewnością nie potoczyła się tak, jakby chciał tego zarówno sam piłkarz, jak i jego ojciec. Obecnie Dawid ma 19 lat i po kilku latach treningów w akademii Zagłębia Lubin, wciąż nie doczekał się debiutu w pierwszej drużynie. W tym sezonie 19-latek rozegrał 13 spotkań na poziomie III ligi, gdzie zdołał strzelić do tej pory jedną bramkę. W ostatnim czasie miał okazję trenować z pierwszą drużyną, jednak na ten moment do Ekstraklasy jest mu jeszcze daleko. – Pracuję na to, żeby dostać szansę pokazania się w Ekstraklasie. Chcę profesjonalnie grać w piłkę, wszystko poukładałem pod ten sport. Wierzę, że to zaprocentuje w przyszłości. Nie chcę deklarować, że za kilka lat będę grał w Ekstraklasie czy w ligach zagranicznych, bo nie wiem co przyniesie przyszłość. W piłce trzeba mieć szczęście i musi też dopisywać zdrowie – powiedział Dawid Hanc. Kulisy powstania filmu Tak jak już wspomnieliśmy, za nagraniem filmu stał ojciec Dawida Hanca, Bogdan. W najnowszym tekście na portalu „ pojawiły się wypowiedzi zarówno syna jak i ojca. Jak się okazuje, to ojciec piłkarza zainicjował nagranie i wrzucenie filmu do sieci, a Dawid się na to zgodził. – Pamiętam, że wyszło to intuicyjnie. Byłem z tatą na boisku i w pewnym momencie powiedział mi, że będzie mnie nagrywał i zasugerował, żebym porobił parę zwodów. Od tego się zaczęło, a później sukcesywnie dogrywane były kolejne fragmenty, które zostały wykorzystane w tym głównym filmie. Tata mi mówił, że zrobił to po to, żeby później łatwiej mi było trafić do innych klubów, którym porozsyła ten film – opowiedział Dawid Hanc. – Myślę, że najważniejsze było to, że tata nic nie robił za moimi plecami. Wszystko mi mówił i ze mną konsultował. Do niczego mnie nie zmuszał. Też chciałem, żeby powstał ten film. Ani tata ani ja nie znaliśmy się na montażu. Pomógł nam mój kuzyn, dodał fajną muzyczkę, a decyzja o publikacji tego filmu była nasza wspólna – zaznaczył piłkarz. – Pomysł był taki, żeby nagrać to, co potrafi Dawid i pokazać to też innym. Aczkolwiek nikt nie sądził, że to zrobi taką furorę w sieci. Historia jest taka, że po prostu wziąłem zwykły aparat i nagrałem filmik, a decyzja o publikacji była nasza wspólna – dodał ojciec 19-latka. źródło: weszło About Latest Posts Przygodę z pisaniem tekstów rozpocząłem w 2018 roku. Regularnie śledzę kilka dyscyplin sportowych, lecz piłka nożna jest dla mnie numerem jeden. Na co dzień jestem studentem drugiego roku ekonomii. W wolnym czasie staram się regularnie uczęszczać na siłownię. fot. Adobe Stock Właśnie mija dziesięć lat od czasu, kiedy wzięliśmy z Adamem ślub. Mamy piękny dom, wychowujemy dwoje dzieci, właściwie to ja je wychowuję, bo Adam bardzo dużo pracuje i na nic innego nie ma już czasu. Jesteśmy zgodnym małżeństwem, nie ma u nas kłótni, awantur ani nawet cichych dni, ale nie ma również namiętności. Nie czuję i nigdy nie czułam w obecności swojego męża „motyli w brzuchu”. Wydawało mi się, że w ogóle nic takiego nie istnieje, że to tylko na użytek romansów pisarze wymyślili tego typu określenia. „Motyle w brzuchu”, „Nogi jak z waty” – cóż to niby miałoby znaczyć? Ja nie wiedziałam. Adama poznałam w szpitalu, kiedy moja kochana babcia leżała tam po wylewie Babcia Kasia, jedyna bliska mi osoba, najdroższa i najtroskliwsza opiekunka. Zawsze byłyśmy razem i zawsze tylko we dwie. Rodziców nie pamiętam, zginęli w wypadku, kiedy byłam bardzo malutka. Ja zostałam z dziadkami, a potem, po śmierci dziadka, już tylko z babcią Kasią. Nie było nam łatwo, ale dokąd babcia była zdrowa, jakoś dawałyśmy radę. Miałam rentę po rodzicach, babcia niewielką emeryturę, trochę dorabiała szyciem i jakoś było. Zaczęła chorować, kiedy byłam w liceum. Chodziła od lekarza do lekarza, brała leki, które kosztowały majątek, a niewiele pomagały. Widziałam, że nie czuje się najlepiej. Powtarzała jednak zawsze: – Nic mi nie będzie. Muszę zobaczyć, jak moja wnusia zostaje magistrem, wychodzi za mąż i układa sobie na pierwszym roku studiów, kiedy babcia dostała wylewu. Sąsiadka wezwała pogotowie, przyszła akurat z jakimiś poprawkami krawieckimi. Lekarz powiedział mi później, że powinnam Bogu dziękować, że tak się stało, bo gdyby babcia była sama, to zanim wróciłabym do domu, na pomoc byłoby już za późno. Pani Krysia zadzwoniła do mnie na komórkę. Przyjechałam do szpitala prosto z uczelni. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Siedziałam na krzesełku w korytarzu szpitalnym i byłam w takim szoku, że nawet nie płakałam. Nie wiedziałam, co robić, do kogo się zwrócić o pomoc. Lekarz, który zajmował się babcią, powiedział tylko: – Musimy czekać, na razie nie umiem pani powiedzieć, co będzie dalej. Siedziałam więc i czekałam. Nie wiedziałam już, czy minęły dwie godziny, czy dwadzieścia. Czułam się jak mała, zagubiona dziewczynka. I wtedy poczułam na ramieniu dotyk czyjejś ręki. Nie miałam nawet siły podnieść głowy, gdy usłyszałam nad sobą męski głos: – Źle się pani czuje? Może mógłbym w czymś pomóc? Spojrzałam na niego dopiero, kiedy usiadł obok na krześle. Był starszy ode mnie, nie wiedziałam o ile, ale chyba sporo. Miał krótko obcięte włosy, ciemne, prawie czarne oczy i cienką bliznę nad prawą brwią. Biały uniform świadczył o tym, że był lekarzem w tym szpitalu. – Może mógłbym w czymś pani pomóc – powtórzył. – Moja babcia tu leży – wyszeptałam. – I nie wiem, co będzie, nikt mi nie chce nic powiedzieć… – rozpłakałam się jak mała dziewczynka. – Proszę wziąć się w garść – pogładził mnie po ręce. – Trzeba wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Przyniosę pani kawy, a potem spróbuję się czegoś dowiedzieć. Siedziałam na korytarzu i piłam tę kawę w plastikowym kubeczku, a doktor Adam, bo tak mi się przedstawił, poszedł dowiedzieć się, co z moją babcią. Wydawało mi się, że bardzo długo nie wracał. Czułam się strasznie zmęczona. W końcu przyszedł i usiadł obok mnie na krześle. Pocieszał mnie, że wszystko będzie dobrze, że muszę wierzyć, że babcia jest pod dobrą opieką. Twierdził, że powinnam pojechać do domu i trochę się przespać, a gdyby coś się działo, to on do mnie zadzwoni. Ale ja nie chciałam nigdzie jechać, wydawało mi się, że dopóki tu siedzę to nic złego nie może się stać. Trwałam więc tak na tym krześle całą noc. Adam pracował dwa piętra niżej, na pediatrii, ale zaglądał do mnie kilka razy, a rano przyszedł i załatwił mi wejście na OIOM. Mogłam na chwilę zobaczyć babcię. Leżała taka biedna, taka malutka, oplątana kabelkami i podłączona do skomplikowanej aparatury. Nadal była nieprzytomna, ale lekarz twierdził, że jest lepiej. – Widzisz – Adam jakoś tak sam z siebie zaczął mi mówić na ty – mówiłem, że będzie dobrze. Odwiozę cię teraz do domu, musisz koniecznie odpocząć. – Panie doktorze – szepnęłam, ale przerwał mi: – Adam, mów mi Adam. – Weronika – podałam mu rękę. – Adam, ona nie może umrzeć, ja mam tylko ją… – Nie umrze – odparł. Krótko i zdecydowanie. Dopiero po długim czasie przyznał mi się, jak bardzo nie był wtedy pewien tego, co mówi. Zaopiekował się mną jak nikt dotąd Nie zastanawiałam się, dlaczego to robi, nie interesowało mnie to wtedy, najważniejsza była babcia Kasia. Lekarze inaczej rozmawiali ze swoim kolegą, a inaczej ze mną. To jest nasza polska, brutalna rzeczywistość – młoda, samotna dziewczyna nic nie znaczy. Pan doktor to już inna sprawa. A Adam naprawdę zajął się wszystkim. Zaglądał do babci osobiście, załatwił, że wpuszczano mnie do niej na oddział, kiedy tylko przyszłam. Kiedy odzyskała przytomność, usłyszałam, jak jeden z lekarzy mówił do drugiego, że to chyba cud. Wpadłam wtedy z płaczem do pokoju lekarskiego i rzuciłam się Adamowi na szyję. – Powiedz, że wszystko będzie dobrze, proszę cię powiedz – szlochałam. Objął mnie mocno i przytulił. – Będzie dobrze – powiedział tylko, ale w głosie miał taką pewność, że nie mogłam mu nie wierzyć. Babcia nie czuła się najlepiej, miała kłopoty z mówieniem i z lewą ręką, ale żyła, i to było najważniejsze. Wszystkie wolne chwile spędzałam w szpitalu, opiekowałam się babcią, myłam ją, karmiłam, czytałam jej książki. Kiedy poczuła się lepiej, zaczęły się rehabilitacje. Adam załatwił najlepszego rehabilitanta, przypadkiem dowiedziałam się, że po cichu dopłacał mu za dodatkowe godziny. Usłyszałam, jak pielęgniarki rozmawiały między sobą. Dwa dni biłam się z myślami, aż w końcu nie wytrzymałam. – Adam, muszę cię o coś zapytać – zaczęłam nieśmiało, kiedy jedliśmy razem obiad w szpitalnym barku. – Słucham? – Słyszałam, jak pielęgniarki mówiły, że dokupiłeś mojej babci dodatkowe godziny rehabilitacji… – Tak? No i co? – No, chciałam cię zapytać, czy to jest prawda… – Prawda. – Ale... ja nie mam na to pieniędzy. – Wiem, dlatego sam to załatwiłem. – Adam, mnie na to nie stać. – Ale mnie stać. Oddasz mi, jak będziesz miała. – A jeśli nigdy nie będę miała? – No to nigdy mi nie oddasz – roześmiał się. – Daj sobie spokój. Najważniejsze, żeby to pomogło twojej babci. Chciałem ci powiedzieć, że zacząłem już załatwiać sanatorium. – Adam… – szepnęłam tylko. – Wero, na sanatorium trzeba czekać, dlatego już pora się rozglądać. – Dlaczego ty to wszystko robisz? – Bo chcę ci pomóc? – odpowiedział pytaniem, ale w oczach miał coś takiego, że po raz pierwszy przemknęła mi przez głowę myśl, że on się może we mnie… zakochał. Zaraz jednak powiedziałam sobie, że to niemożliwe. Pan doktor na stanowisku i ja, biedna studentka bez grosza przy duszy. Nie, to niemożliwe. Zresztą nigdy nawet nie spróbował mnie pocałować. Niemożliwe. Babci pomagały rehabilitacje, masaże, czuła się po nich coraz lepiej i tak też wyglądała, chociaż lekarze twierdzili, że jeszcze trzeba wiele czasu, a do pełnej sprawności i tak już raczej nie wróci. Kiedy wyjechała do sanatorium, Adam po raz pierwszy zaprosił mnie do kina, a po filmie poszliśmy na kolację. – Musisz się odprężyć, odpocząć, kiedy babcia wróci, będziesz potrzebowała dużo sił, ona będzie wymagała opieki – przekonywał mnie. Właściwie to nie musiał bardzo przekonywać, wiedziałam, że ma rację, i cały czas martwiłam się, jak dam sobie radę. W jaki sposób uda mi się pogodzić studia i opiekę nad babcią. Poza tym skąd wezmę na to wszystko pieniądze, stypendium i emerytura chyba nie wystarczą. Przez ten czas, babcia chorowała, oddaliłam się od kolegów z uczelni. Nie miałam czasu ani ochoty chodzić z nimi na piwo i do dyskotek, przestały mnie bawić ich żarty i wygłupy. Wolałam iść do kina lub na spacer z Adamem. Był taki spokojny, opanowany, czułam się przy nim bezpiecznie. Każdym słowem i zachowaniem podkreślał swoją troskę o mnie, a ja ogromnie tej troski wtedy potrzebowałam. Kiedy zaproponował, żebyśmy pojechali razem odwiedzić babcię w sanatorium, rozpłakałam się. – Nie płacz – gładził mnie po twarzy. – Wiem, że tęsknisz, że się martwisz. Mam wolny weekend, pojedziemy, to żaden problem, będę miał wycieczkę. – Tyle już dla mnie zrobiłeś, Adam, jak ja ci się za to wszystko odwdzięczę… Roześmiał się w odpowiedzi, ale jakoś tak dziwnie, i dodał: – Nie oczekuję wdzięczności. Pojechaliśmy w odwiedziny. Babcia była w coraz lepszej formie Spacerowała już nawet z pomocą balkonika po parku. Tak bardzo się ucieszyła z naszych odwiedzin, tuliła mnie i głaskała po włosach jak kiedyś w dzieciństwie, tylko ręce jej drżały. – Dziękuję, panie doktorze – mówiła jeszcze trochę niewyraźnie. – Bardzo dziękuję za wszystko, co pan dla mnie zrobił. I za opiekę nad wnuczką dziękuję. Adam pocałował ją w rękę. – Proszę mówić mi po imieniu – powiedział cicho, a kiedy babcia popatrzyła na niego zaskoczona, dodał: – Proszę, chciałbym być dla pań przyjacielem. Wtedy zobaczyłam w oczach mojej babci jakiś błysk, coś, co bardzo mnie zastanowiło. Kiedy się żegnałyśmy, przytuliła mnie mocno i szepnęła do ucha: – Pamiętaj, że nie musisz robić nic, czego byś nie chciała. Nie miałam wtedy pojęcia, co mogła mieć na myśli, przecież nikt do niczego mnie nie zmuszał. Tydzień później Adam zaprosił mnie na kolację i… oświadczył mi się. Byłam bardzo zaskoczona. Małżeństwo? Przecież nie było między nami nic, żadnej chemii? – Jesteś pewien, że naprawdę tego chcesz? – spytałam. – Kocham cię, Weroniko – odparł. – Zakochałem się w tobie już wtedy, kiedy zobaczyłem cię na tym korytarzu, taką zapłakaną, zagubioną. – Ale nigdy przecież nic... – zająknęłam się. – Nigdy nawet nie próbowałeś mnie pocałować. – Nawet nie wiesz, ile mnie to kosztowało – roześmiał się. – Ale nie chciałem cię przestraszyć, jesteś taka młodziutka, taka inna niż te wszystkie wypindrzone dziumdzie. Byłam zaskoczona. Może i różniłam się troszkę od większości jego koleżanek, ale nie aż tak, jak on to widział. Poprosiłam o kilka dni do namysłu, wiem, jak to brzmi, ale nie wiedziałam, co robić. Nie chciałam stracić Adama, ale nie byłam pewna, czy go kocham, raczej wydawało mi się, że nie. Był dla mnie przyjacielem, opiekunem, starszym bratem, ale nigdy nie myślałam o nim jako o kochanku, mężu. Z drugiej strony, lubiłam spędzać z nim czas i nigdy przy nikim nie czułam się tak bezpiecznie jak z Adamem. On zawsze wiedział, jak postąpić, gdzie pójść i w jaki sposób załatwić problem. Miał już plany na nasze dalsze życie. – Sprzedamy moje mieszkanie i wasze, mam trochę oszczędności, dołożę i kupimy dom. Twoja babcia nie może teraz zostać sama, a w domu zmieścimy się razem i nikt nikomu nie będzie wchodził w drogę. Wynajmiemy opiekunkę, będziesz mogła kontynuować studia – słuchałam tego wszystkiego, co mówił i coraz bardziej zaczynałam wierzyć, że ja też tego chcę. Zgodziłam się na ślub. Kiedy babcia wracała z sanatorium, mieliśmy już ustaloną datę ślubu i załatwiony kredyt na dom. Nie krytykowała, ale często przyglądała mi się zatroskanym wzrokiem. – Czy ty jesteś szczęśliwa, Weroniczko? – zapytała raz. – Tak, babciu, jestem – odpowiedziałam. – Adam bardzo mnie kocha. – Ale czy ty kochasz jego? – Tak, kocham – starałam się powiedzieć to z całym przekonaniem, którego jednak chwilami mi brakowało. Tego, że Adam mnie kochał, byłam pewna, jego miłość, troska i dbałość o mnie były widoczne na każdym kroku, w każdym zachowaniu. Koleżanki mi zazdrościły, wiedziałam o tym, bo tego nie ukrywały. Czasem przyjeżdżał po mnie na uczelnię, Gośka i Marta patrzyły jakby chciały zjeść go wzrokiem. Ja też go kochałam, ale... No właśnie było jednak jakieś ale. Raz poszłam ze znajomymi z uczelni na piwo i tam był Maciek, chłopak z którym kiedyś, przez krótki czas, jeszcze przed chorobą babci, byliśmy parą. Potem wszystko się jakoś samo rozlazło, a dziś wydawało mi się, że to było tak dawno, że chyba w innym życiu. Jednak kiedy poczułam jego dłoń na swojej ręce, przeszył mnie dreszcz, od czubków palców aż po czubek głowy. Czułam bijące od niego ciepło, drżałam, a Maciek przesunął rękę po moim karku, schował ją pod włosy i zapytał cicho: – Czy jesteś pewna, że chcesz wyjść za Adama? Czułam, że jeszcze moment i zaczniemy się całować, nie chciałam na to pozwolić, nie mogłam na to pozwolić. Resztką sił odepchnęłam go od siebie i głęboko nabrałam powietrza w płuca. – Oczywiście, że jestem pewna – odpowiedziałam nie swoim głosem. – Muszę już iść. Odwróciłam się zdecydowanie i odeszłam. W drzwiach dobiegło mnie jeszcze: – Uważaj, Weronika, żebyś zamiast domu nie zbudowała sobie więzienia! Na zewnątrz zadzwoniłam do Adama. – Przyjedź po mnie. – Coś się stało? – Nic, ale chcę być z tobą. Bałam się zrobić coś, czego mogłabym żałować Kochaliśmy się tego wieczoru z jakąś dziką rozpaczą, a potem, kiedy Adam zasnął, resztę nocy przepłakałam w łazience. Miesiąc później wzięliśmy ślub, a dziewięć miesięcy później przyszła na świat nasza pierwsza córka. Dwa lata potem – druga. Babcia Kasia zmarła pięć lat po naszym ślubie, miała drugi wylew i już nie udało się jej uratować. Pomimo obecności Adama i dziewczynek poczułam raptem, jakbym została sama na świecie. Powtarzałam sobie, że powinnam się cieszyć z tego, że babcia miała po pierwszym wylewie jeszcze kilka lat dobrego życia, spokojnego i dostatniego. Opiekowaliśmy się nią oboje, Adam był dla niej jak rodzony wnuk. Mój mąż jest naprawdę bardzo dobrym człowiekiem. Wiem, że bardzo kocha mnie i dziewczynki, ale od śmierci babci zaczęliśmy się od siebie coraz bardziej oddalać. Dziś żyjemy raczej obok siebie niż razem. Mieszkamy w jednym domu, jemy wspólne obiady, jeździmy razem na wakacje. Ale jest między nami jakaś ściana. Niedawno mój mąż zapytał mnie w łóżku: – Powiedz mi, Wera, czy ty mnie kiedykolwiek kochałaś? Zesztywniałam i odwracając się na drugi bok, wymamrotałam: – Tak, oczywiście. – Spójrz na mnie… Nie chciałam na niego patrzeć, wiedziałam, co mógłby wyczytać z moich oczu. – Jestem zmęczona, spać mi się chce. Czekałam chwilę ze wstrzymanym oddechem, ale Adam nie odezwał się więcej, lampka zgasła, a ja zamknęłam oczy i odetchnęłam swobodniej. Od czasu tamtej rozmowy zaczęłam zdawać sobie sprawę, a właściwie dopuszczać do siebie prawdę, że nie kocham Adama. I co gorsze, nigdy go nie kochałam. Owszem lubię z nim przebywać, lubię z nim rozmawiać, byłam mu i jestem do dziś wdzięczna za wszystko, co zrobił dla mnie i dla mojej babci, za całą pomoc, troskę i opiekę, którą nas otoczył. Ale niestety to wszystko, co istnieje między nami, nie ma nic wspólnego z miłością. Mogłabym nawet powiedzieć, że kocham Adama, ale jak przyjaciela, jak starszego brata, opiekuna. Nigdy, ani na początku naszego związku, ani teraz po tylu latach małżeństwa nie było między nami namiętności, nie było między nami chemii. Maciek nie miał racji, nie zbudowałam sobie więzienia. Zbudowałam spokojny, bezpieczny dom, ale zaczynam w nim usychać. Kocham swoje dzieci, ale nie kocham męża. Zaczynam się zastanawiać, ile jeszcze wytrzymam? A co będzie, jak dziewczynki dorosną i pójdą na swoje? Ostatnio Adam delikatnie, jak to on, napomknął, że może moglibyśmy mieć jeszcze jedno dziecko. Może tym razem byłby syn? Wiem, że on bardzo by tego chciał, ale ja… chyba nie. Czasami chodzą mi po głowie różne myśli, chyba chciałabym się jeszcze zakochać, dać się ponieść namiętności, szaleństwu, emocjom. Może mogłabym spakować walizkę i wyjechać, zniknąć, nie mówiąc nikomu, dokąd jadę, może mogłabym poznać mężczyznę, którego dotyk przyprawiałby mnie o podobne dreszcze jak kiedyś dotyk Macieja, może jeszcze jest to możliwe? I natychmiast odpowiadam sama sobie. „Nie, to nie jest możliwe. Dlaczego? Bo nie zostawię moich dzieci, mojego domu i mojego męża. Nigdy się na to nie zdobędę. Więcej prawdziwych historii:„Mąż mnie zdradził, więc nie mam wyrzutów sumienia z powodu własnego romansu. Kochanek uwiódł mnie i wykorzystał”„Przez 30 lat byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Mój mąż nie wiedział, że zabiłam jego żonę, która źle go traktowała”„Mój mąż zginął w wypadku. Jechał pijany, bo dowiedział się o moim romansie” 09 stycznia 2022, 8:54 Oglądasz Dawid Tomala mistrzem olimpijskim. Emocje komentatorów EurosportuDawid Tomala mistrzem olimpijskim. Emocje komentatorów... | Dawid Tomala mistrzem olimpijskim w chodzie na 50 km. Emocje komentatorów więcej wideo »Grzegorz Tomala o współpracy z Dawidem Video: tvn24 Grzegorz Tomala o współpracy z DawidemGrzegorz Tomala na antenie więcej wideo »Tokio. Lekkoatletyka. Dawid Tomala po zdobyciu olimpijskiego... Video: Eurosport Tokio. Lekkoatletyka. Dawid Tomala po zdobyciu olimpijskiego...Rozmowa sensacyjnego złotego medalisty olimpijskiego w chodzie na 50 km Dawida Tomali z więcej wideo »Tokio. Lekkoatletyka: rozmowa z Dawidem Tomalą po odebraniu... Video: Eurosport Tokio. Lekkoatletyka: rozmowa z Dawidem Tomalą po odebraniu...Tokio. Lekkoatletyka: rozmowa z Dawidem Tomalą po odebraniu złotego medaluzobacz więcej wideo »Tokio. Rozmowa z Dawidem Tomalą po powrocie z igrzysk Video: Eurosport Tokio. Rozmowa z Dawidem Tomalą po powrocie z igrzyskTokio. Rozmowa z Dawidem Tomalą po powrocie z igrzyskzobacz więcej wideo »Dawid Tomala sprawił wielką sensację igrzysk w Tokio Foto: Getty Images | Video: tvn24 Nie niespodzianka, a sensacja. Na przełożonych z roku 2020 na 2021 igrzyskach olimpijskich Dawid Tomala pomaszerował po złoto na morderczym dystansie 50 km. Dokonał tego, choć był w tej specjalności żółtodziobem, a kilka miesięcy wcześniej jako robotnik zasuwał na budowie. - Po robocie wracałem do domu i w sekundę zasypiałem. Budziłem się po piętnastu albo trzydziestu minutach, różnie. I na trening - opowiada chodziarz w rozmowie z Szaleństwo, które na niego spadło, nie ustaje. Trwa w najlepsze. Na rozmowę umawiamy się późnym wieczorem. Wcześniej mistrz czasu nie ma, rano dnia następnego też go nie znajdzie. Przeprasza, ale po powrocie z Japonii tak to mniej więcej KAZIMIERCZAK: To 50 km, ten ogrom drogi do pokonania, jest dla organizmu większym wyzwaniem fizycznym czy psychicznym? Wykańczające musi być to odliczanie do TOMALA: Psychiczne obciążenie jest ogromne, zdecydowanie tak, ale nie zapominaj, że ja w życiu wystartowałem tylko w dwóch zapominam, no skąd. Obie mistrzostwa Polski 2021 i igrzyska. Przeżyłem, to najważniejsze. Wiesz co... To jest wykańczające i fizycznie, i psychicznie, zależy od momentu na trasie. W Japonii byłem doskonale przygotowany, świetnie się bawiłem, tak to muszę określić. Cieszyłem się, że tam jestem. A przede wszystkim nikt na mnie nie liczył, nikt nie miał wobec mnie żadnych się, że to sytuacja właściwie że tak. Miałem spokojną głowę. Mogłem tam tylko wygrać, do stracenia nie miałem nic. I wszystko zagrało. Ok, pod koniec było już ciężko, nawet bardzo. Nogi odmawiały posłuszeństwa, nie chciały iść, więc walczyłem bardziej głową i serduchem. Wmówiłem sobie, że dam Wideo: Eurosport Tokio. Lekkoatletyka. Dawid Tomala po zdobyciu olimpijskiego złota w chodzie na 50 kmA widziałeś już to złoto, które miałeś w zasięgu ręki? Było tak blisko, a wciąż tak czasie całej pięćdziesiątki tylko raz pomyślałem, że złoto jest moje. I tak samo jak szybko ta myśl przyszła, tak samo szybko odleciała. Odrzuciłem ją. To było w okolicach 35 kilometra, szmat drogi był jeszcze przede obawiałeś się tych ostatnich kilometrów - że organizm nie wytrzyma, że kryzys jednak nadejdzie?Bałem się tempa, którym uciekałem rywalom, bo było naprawdę bardzo je narzuciłeś, nikt cię do takiego tempa nie sobie w miarę spokojnie i miałem już tego dosyć. Chciałem szybciej, wiedziałem, że mnie na to stać. I ruszyłem, nie oglądając się za siebie. Fajnie było, do nikogo nie musiałem się dostosowywać. Pomyślałem nawet, że trzeba zwolnić, że rywalom już uciekłem i przewaga jest wystarczająca. A potem okazało się, że jeszcze przyspieszyłem, tak mnie nogi niosły. Źródło: Getty Images Dawid Tomala narzucił niesamowite tempo Dwa starty na 50 km, dwa zwycięstwa, w tym olimpijskie złoto. Dlaczego latami nie stawiałeś na ten dystans? Przerażało mnie te 50 km, taka jest prawda. To ponad dwa razy więcej od 20 km, które zawsze chodziłem. Jakiś kosmos, z którym kiedyś być może się zmierzę - tak na to patrzyłem. Zresztą dystans to jedno, drugie to czas - idzie się przecież przez prawie cztery godziny. Wielkie miewacie na trasie, jak maratończycy, luki w pamięci, z tej koncentracji, z tego zmęczenia. Nie pamiętasz na mecie niektórych fragmentów rywalizacji? A wiesz, że bardzo często miałem tak na dwudziestkach. Z tego olimpijskiego startu pamiętam wszystko, tak mi się wydaje. Na pewno jeszcze raz - wychodzi na to, że jesteś stworzony do 50 km, a nie 20. No tak, tak to wygląda. Żeby było ciekawiej teraz będę się przestawiał na 35 zła wiadomość jest taka, że 50 km z programu olimpijskiego po igrzyskach w Tokio jest duże, bo tak naprawdę nikt nie wie, co teraz będzie. Na mistrzostwach świata w 2022 roku planowane jest 35 km, a na igrzyskach w Paryżu - tu oficjalnych informacji wciąż nie ma. A między tymi dystansami jest przepaść, zwłaszcza tempowa. Na pięćdziesiątkę kilometr pokonywałem mniej więcej w 4 minuty 38 sekund, na 35 będę chodził w około 4,15. Ogromna Wideo: Eurosport Tokio. Rozmowa z Dawidem Tomalą po powrocie z igrzyskRobi wrażenie, dla maratończyka amatora 5 minut na kilometr to bardzo dobry wiem, dużo osób mi mówi, że chodzę szybciej niż oni biegają. Ja biegać też bardzo lubię. I miałem zostać biegaczem, jak tata. Z bratem często ganialiśmy po całej wyjaśnij, dlaczego zostałeś chodziarzem, a nie z okolic Tychów, mój dom rodzinny jest we wsi Bojszowy. Z 5 km obok, w Bieruniu, powstał kiedyś klub UKS Maraton skąd Korzeniowski w Bieruniu?Po zakończeniu kariery Robert postanowił, że otworzy sieć klubów sygnowanych swoim nazwiskiem. Dokładnie tej sprawy nie znam, ale z tego, co wiem, powstawały w całej Polsce. Jeden w Bieruniu, gdzie trenerką została jego koleżanka, była chodziarka, pani Katarzyna zaproponował mi ten klub, a ja się zgodziłem, bo miałem tam biegać. Okazało się, że sekcja biegania jest jednak słaba, za to chodu - mocna, na poziomie mistrzostw Polski, które wtedy były dla mnie abstrakcją. Jak dzisiaj olimpijskie przyjechał do nas kilka razy, pewnie, że to pamiętam. Takie spotkania były dla mnie wręcz szokujące, z nim i z innymi olimpijczykami. No szok. Źródło: Getty Images Olimpijski medal zostanie zlicytowanyZłoto, choć je masz, nazywasz abstrakcją. Spotkania z Korzeniowskim - szokiem. A jesteś jednym z nich, tych właśnie nie do końca w to wierzę, cały czas nie zdaję sobie chyba sprawy z tego, jak wielkim osiągnięciem jest ten medal. Ten nieosiągalny Święty Graal świata sportu. Nie myślę o tym za dużo. Nie uważam się za jakiegoś supersportowca. Spokojnie sobie żyję, wróciłem do rodzinnego domu i tu jest mi najlepiej. Piętro stało puste, bo dziadkowie niestety odeszli. A dziadek miał kiedyś gospodarstwo, przez jakiś czas był nawet jedynym na Śląsku hodowcą owiec i baranów, taka ciekawostka. Niczego mi tu nie gdzie? W lesie, w ciszy i spokoju?Nie, nie, na asfalcie, więc chodzę wszystkimi okolicznymi szosami. Niekiedy do Tychów, z 12 km w jedną można cię spotkać w drodze, jak Zbigniewa Bródkę, który ze swoich Domaniewic do pracy w Łowiczu potrafił się wybrać na rolkach?Tak, oczywiście. Ludzie różnie reagują. Kibicują, pozdrawiają, a przeważnie krzyczą za mną "Korzeniowski". Śmiesznie bywa, bo bywa i tak, że idąc, wyprzedzam jakiegoś rowerzystę, który potem się spina i zaczynamy po igrzyskach jeździłem sobie po Warszawie hulajnogą elektryczną i byłem bardzo zdzwiony, bo jakiś starszy pan mnie rozpoznał, pogratulował i przepuścił przodem. Tak w ogóle to mam wrażenie, że ludzie po trzydziestce, nie mówiąc już o starszych, znacznie bardziej interesują się sportem od co ty robiłeś w Warszawie na hulajnodze?Wiesz co, tak sobie jeździłem, bez celu. Piękna pogoda była, to mówię "trochę sobie pośmigam". Lubię to, na rowerze też. Niedawno pojawiła się informacja, że medalistki mistrzostw Polski w łyżwiarstwie figurowym dostały w nagrodę rajstopy. Za medale mistrzostw Polski w chodzie w 95 procentach nie ma proste pytanie - dlaczego to robisz? Dlaczego w świątek, piątek idziesz na trening?Odpowiedź też będzie prosta - bo lubię rywalizację. Lubię walczyć i sprawdzać się z najlepszymi na świecie. Zawsze musiałem wygrywać, we wszystkim - w piłce, w bieganiu, na rowerze. Jak nie szło, to wjeżdżałem z buta. Wiem, że brzmi to nieładnie, ale tak rywalizacją, musiałeś jednak pracować, bo z chodu byś nie wyżył. Skończyłem wychowanie fizyczne, a studiowałem jeszcze fizjoterapię, byłem więc nauczycielem WF-u, trenerem przygotowania motorycznego i masażystą, miedzy innymi siatkarzy MKS-u Będzin. Ale to kiedyś, bo w 2021 roku wszystko podporządkowałem już jest jeszcze ta historia z twoją pracą na było w listopadzie i grudniu kawał czasu przed igrzyskami. Jak dawałeś radę trenować? Jak i kiedy?To była firma budowlana znajomego, specjalizująca się w przewiertach, we wzmacnianiu dróg, tego typu sprawy. Pracowałem normalnie na placu - na suwnicy, na koparce, na wózku widłowym, co było trzeba. Kiedy przyjeżdżała ciężarówka, rozładowywałem lub ładowałem ciężki sprzęt, na przykład. Zmiana trwała od 6 do 14. Po robocie wracałem do domu i w sekundę zasypiałem. Budziłem się po 15 albo 30 minutach, różnie. I na trening. Spać chodziłem przed 22. Jakoś to wszystko się miesięcy później zostałeś mistrzem olimpijskim. Nieprawdopodobne. Po igrzyskach, mam nadzieję, na budowę już nie wrócisz? Nie musisz tego robić?Nie, chyba że kiedyś założę własną firmę. Oficjalną nagrodą za złoto było 120 tys. złotych, pieniądze, jakich nigdy nie widziałem. Mam stypendium, mam też sponsora. A niedawno zostałem jeszcze Ambasadorem Stadionu Śląskiego, co też ma przełożenie na sprawy finansowe. Sytuacja jest zatem zupełnie inna. A mogę mieć jeszcze prośbę, bardzo dla mnie ważną?Pewnie. mój złoty medal jest licytowany, pieniądze potrzebne są dla 12-letniego Kacperka, by mógł samodzielnie chodzić. A 9 stycznia rusza fundacja ToMali Zwycięzcy, mająca pomagać niepełnosprawnym dzieciom i dzieciom z domów dziecka. Szczegóły można znaleźć w moich mediach społecznościowych. Autor: Rafał Kazimierczak / Źródło: Zobacz równieżKlęska Polaków. Gorzkie słowa trenera"Grożono mi śmiercią. Mówili, że przyjdą po rodzinę" Ciężkie chwile byłego dyrektora wyścigowego Formuły 1. Smutne miny Polaków w Vojens. "Nie mogliśmy zrobić nic więcej" Polscy żużlowcy zajęli dopiero szóste miejsce w drużynowych mistrzostwach świata w duńskim Vojens. Faworytka Tour de France pokazała moc. Niewiadoma utrzymała miejsce na podium Pierwszy typowo górski odcinek tej edycji wyścigu odcisnął wyraźne piętno na klasyfikacji generalnej. Xavi nie panikuje w sprawie "Lewego". "Prędzej czy później to nastąpi" Trener piłkarzy Barcelony Xavi jest zadowolony z dotychczasowej postawy Polaka. Lewandowski uderza w Bayern: powiedziano wiele kłamstw na mój temat Polak w długim wywiadzie dla ESPN rozlicza się ze swoim byłym klubem. Chwalińska zatrzymana w deblu. Tytuł wciąż może trafić w polskie ręce Polska tenisistka w parze z Jesiką Maleckovą zakończyła udział w grze podwójnej na etapie półfinału. Ronaldo wraca. "Król wystąpi" Portugalczyk zapowiedział, że zagra w niedzielę. Lewandowski na najsłynniejszym placu w USA Barcelona czyni wszystko, by transfer Polaka okazał się nie tylko sportowym sukcesem. Pomagał uchodźcom z docenił kibica o wielkim sercu Paul Stratton został nagrodzony podczas towarzyskiego meczu z Dynamem Kijów. Reprezentantka Polski zagra w angielskiej elicie Nikola Karczewska została nową piłkarką angielskiego Tottenhamu Hotspur. W zeszłym sezonie 13-krotna reprezentantka Polski występowała we francuskim FC Fleury 91, z którym wywalczyła awans do najbliższej edycji Ligi Mistrzów. Świątek pokonana, ale Warszawie pożegnała ją owacje Polska liderka światowego rankingu odpadła w ćwierćfinale turnieju w Warszawie, ale kibice nie mają jej tego za złe. Świątek ma czas do namysłu. "Nie wiem, czy w przyszłym roku też tu zagram" Niespodziewanie szybko - tak z turnieju WTA w Warszawie odpadła Iga Świątek. Powalczą o tytuł u siebie. Kawa i Rosolska w finale turnieju w Warszawie W półfinale pokonały gruzińsko-szwajcarską parę Natela Dzalamidze - Viktorija Golubic. Spektakularna klęska drugiej rakiety świata. Tak Świątek nie dogoni Estonka Anett Kontaveit nie będzie miło wspominać piątkowego meczu z Rosjanką Anastasią Potapową. Tour de France 2022Ranking tenisistekRanking tenisistówSłownik pojęć tenisowychGrupy mundialu 2022Godziny meczów PolakówKatar (gospodarz)Azja: Iran, Korea Południowa, Japonia, Arabia Saudyjska, AustraliaAfryka: Ghana, Senegal, Maroko, Tunezja, KamerunEuropa: Niemcy, Dania, Francja, Belgia, Chorwacja, Hiszpania, Serbia, Anglia, Szwajcaria, Holandia, Polska, Portugalia, WaliaAmeryka Płd.: Brazylia, Argentyna, Ekwador, UrugwajCONCACAF: Kanada, Meksyk, USA, KostarykaSpeedway GP 2022Wszystko o wspinaczcePIĄTEK, 29 LIPCAPiast0:1ZagłębieCracovia3:0LegiaSOBOTA, 30 LIPCARadomiak0:3GórnikMiedź1:2WartaNIEDZIELA, 31 1 2022/ Płock267-03Stal Mielec243-14Śląsk242-15Legia 343-46Zagłębie Lubin341-27Górnik233-28Widzew 233-29Raków Częstochowa131-010Pogoń233-311Jagiellonia 232-212Warta Poznań332-613Radomiak Radom322-514Miedź212-315Korona211-316Lech100-217Piast200-318Lechia100-3#Zawodnik (kraj)Wynik (w pkt) Lindvik (Norwegia)455, Sato (Japonia)446, Prevc (Słowenia)438, Zajc (Słowenia)437, Lanisek (Słowenia)435, Jelar (Słowenia)435, Prevc (Słowenia)425, Kobayashi (Japonia)423, Kubacki (Polska)422, Hayboeck (Austria)427,1... Żyła (Polska)41914. Kamil Stoch (Polska)416, 1355, (kraj) Kobayashi (Japonia) Geiger (Niemcy) Lindvik (Norwegia) Egner Granerud (Norwegia) Kraft (Austria) Eisenbichler (Niemcy) Lanisek (Słowenia) Zajc (Słowenia) Hoerl (Austria) Prevc (Słowenia)657... Żyła (Polska) Stoch (Polska) Kubacki (Polska) Wąsek (Polska) Wolny (Polska) Stękała (Polska)1966. Aleksander Zniszczoł (Polska) Hula (Polska)4datamiejscekonkurs Tagiłindywidualny lotyLindvikWideo»"Nie chciałam być ładną siatkarką, chciałam być dobrą"Urszula Radwańska: tata bajek na dobranoc nie czytałKozakiewicz: mamie ojciec wybił zęby po ślubie, bił ją i nasKowalczyk: relacje z Bjoergen? Skinienie głowy, tylko tyle"To ja jestem Fortuna. Nie piję 18 lat, nie palę 12"Małysz, jakiego nie znacie

nikt mnie nie zmuszał sam tego chciałem